OBSERWATORZY

29 kwietnia 2012

Tworząc nową historię z identycznym prologiem


 Mój pokój. Jasne, żółtobrązowe ściany. Szafka nad biurkiem, otworzona gazeta i klawiatura. Sam na sam. Cisza. Mam wrażenie, że nie ma sensu zaczynać. Choć chcę, to nie wiem, czy się uda. A zależy mi, bardzo. Wiele razy zaczynałam. I myślę, że do skutku będę zaczynała dalej; aż w końcu dam radę.  Zacząć i dokończyć drzemiącą gdzieś głęboko historię. Sztukę w teatrze życia. 
Wiosna to chyba dobry czas, aby zacząć coś nowego, świeżego. Czuję uśmiech na swojej twarzy - udało mi się sklecić już kilka zdań bez klikania klawisza backspace, powinnam być z siebie dumna. I jestem. Nad tym, czy zadomowić się tutaj myślałam, no cóż, nie zbyt długo. Spontaniczność to moja dobra (a może i nie dobra?) cecha charakteru. Lubię być spontaniczna, zobaczyć, jak skutkują moje nierozważne decyzje. Czasem na plus, czasem na minus. Życie lubi płatać figle i robić zwroty akcji rodem z amerykańskich filmów.
            Więc zaczynam pisać coś nowego. Może i do końca nie przemyślanego, założonego „bo mi się zachciało, dlatego, że popołudnie było ładne i warto to opisać”. Ale, jak już mówiłam, działania spontaniczne mają i swoje wady, i swoje zalety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz