Mój pokój. Jasne, żółtobrązowe ściany.
Szafka nad biurkiem, otworzona gazeta i klawiatura. Sam na sam. Cisza. Mam
wrażenie, że nie ma sensu zaczynać. Choć chcę,
to nie wiem, czy się uda. A zależy
mi, bardzo. Wiele razy zaczynałam. I myślę, że do skutku będę zaczynała dalej;
aż w końcu dam radę. Zacząć i dokończyć drzemiącą gdzieś głęboko
historię. Sztukę w teatrze życia.
Wiosna to chyba dobry czas, aby zacząć coś
nowego, świeżego. Czuję uśmiech na swojej twarzy - udało mi się sklecić już
kilka zdań bez klikania klawisza backspace, powinnam być z siebie dumna. I
jestem. Nad tym, czy zadomowić się tutaj myślałam, no cóż, nie zbyt długo.
Spontaniczność to moja dobra (a może i nie dobra?) cecha charakteru. Lubię być
spontaniczna, zobaczyć, jak skutkują moje nierozważne decyzje. Czasem na plus,
czasem na minus. Życie lubi płatać figle i robić zwroty akcji rodem z
amerykańskich filmów.
Więc zaczynam pisać coś nowego.
Może i do końca nie przemyślanego, założonego „bo mi się zachciało, dlatego, że popołudnie było ładne i warto to opisać”.
Ale, jak już mówiłam, działania spontaniczne mają i swoje wady, i swoje zalety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz