Co dzisiaj? Kartkówka i dyktando. Milusio. Nie próbuję krakać, co będzie. Dyktando widzę w jasnych kolorach, ale kartkówkę wręcz przeciwnie. Whatever. Co będzie, to będzie. Jutro zawody. To znaczy... memoriały. Siatkówka. Ostatnie w tej szkole. Strasznie się denerwuję. Nie chcę niczego zepsuć. Z drugiej strony czuję się, jakbym jechała tam po raz pierwszy, a tak na prawdę to będzie mój chyba piąty raz w tamtej szkole. Nie chcę niczego rozwalić, ale, jak wspominałam już wcześniej - ambicje mi przeszkadzają. Własnoręcznie układam sobie pod nogami kłody przez które następnie się przewracam.
Powoli odliczam dni do wakacji. Z doby na dobę czuję się coraz bardziej obco w towarzystwie, które dotąd mi odpowiadało. A teraz nie potrafię się tam odnaleźć. Czasem, kiedy humor mi dopisuje, jest dobrze. Ale gdy nie mam ochoty się odzywać, to i tak muszę wygiąć usta w przekonującym uśmiechu udając, że nieśmieszne bzdury opowiadane przez grupę są przezabawne. Zresztą dlaczego nie? Szkoła, podwórko, centrum handlowe - to wszystko jedna wielka gra masek. Poza tym spojrzenia, które czuję na sobie dzień w dzień. Wiem, że rozmawiają o mnie, o moich znajomych. Nie wzrusza mnie ich opinia, ale sam fakt, że nie potrafią zająć się samymi sobą tylko muszą szukać atrakcji gdzieś indziej.
Wracając do spraw przyziemnych. Cały ten tydzień mam nadzieję, że przeleci mi przez palce. Jutro memoriały, pojutrze rozstrzygnięcie konkursu, w piątek zawody z koszykówki.Jestem szczęśliwa choćby z tego powodu, ze nie będę musiała siedzieć sztywno w ławce. Liczę, że ominą mnie jakieś testy. Ale zapewne z moim szczęściem wszystkie będą w przyszłym tygodniu. Poza tym dowiedziałam się właśnie, że mam test z angielskiego w środę. Lecz nie mam na to siły. I tak nic z tego co tam robię nie wchodzi mi do głowy, a rozumiem jedynie poszczególne tematy.
Piosenka. Spokojne. Smutne, wręcz melancholijne. Ale dobre. Zwyczajnie dobre. Bo prawdziwe. Bliskie każdemu człowiekowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz